Jak pod przykrywką kultury oszukuje się ludzi? Czyli mały autor w świecie wielkich wydawnictw


Dziś postanowiłam poruszyć temat smutny ale moim zdaniem ważny i mimo że większość z Was nie miało przyjemności (lub nieprzyjemności, różnie z tym bywa) współpracy z branżą wydawniczą, mam nadzieję, że ten wpis okaże się dla Was interesujący.
Nawet jeśli nie jesteście autorami lub ilustratorami, to jednak fakt że obserwujecie moją stronę pozwala mi sądzić, że obchodzą Was książki i lubicie je (albo mnie ;) Tak czy inaczej wielkie dzięki!)

Wciąż uważam że tak właściwie to ja dopiero jestem na początku swojej drogi i gdzie mi tam do naszych zdolnych i znanych pisarzy- i jak się okazuje wiele osób ten fakt bardzo brzydko wykorzystuje. 
Jestem ugodowa (byle tylko wydali, niech ludzie czytają i polubią moje książki, na zarabianie na pisaniu lub inne warunki przyjdzie jeszcze czas), miła (ależ tak, oczywiście, przepraszam, dziękuję, nic się nie stało, że nie odpisywaliście przez cztery miesiące) i żywo zainteresowana losem moich publikacji (jednak nie mam na myśli bycia natrętną, chyba że ktoś za natręctwo uważa dopytywanie się raz na jakiś czas jak idą prace nad książką lub czemu ktoś urwał kontakt, nie odpowiada i kompletnie mnie ignoruje).

Niestety mimo to coś chyba robię źle. Mimo że z pisaniem i propagowaniem czytelnictwa wśród najmłodszych wiążę swoje dalsze losy i zawsze staram się być sumienna i uczciwa- wciąż zdarza się że jestem oszukiwana.

Długo zabierałam się za ten wpis ale dziś spotkała mnie kolejna przykra sytuacja i już po prostu nie mam siły. Nie jest to pierwszy taki przypadek i zwyczajnie nie wiem co robić.
Miałam ogromny dylemat przed zamieszczeniem takiego wyznania.
Bo wiele wydawnictw z którymi współpracowałam/ współpracuję są naprawdę w porządku.
Bo chcę pisać dla dzieci i nawiązywać kontakt z kolejnymi wydawcami a boję się że taki wpis może kogoś zniechęcić.
Bo wiem jak to bywa w internecie z odbiorem intencji ludzkich i martwię się jak zostanę zrozumiana.

Zdecydowałam się jednak na zamieszczenie tego posta jako przestrogi lub rady dla początkujących autorów i ilustratorów oraz dla Was, drodzy Czytelnicy- żebyście mieli świadomość, że za niektórymi wydawnictwami ochoczo promującymi swoje piękne książki i cudownych, znanych autorów oraz szerzącymi kulturę i opowiadającymi o wartościach- stoi nieuczciwość i wielka krzywda ludzka. Że pieniądze muszą się zgadzać. Nawet jeśli nie musi się zgadzać sumienie.

Poniżej zamieszczam przykłady tej nieuczciwości. Nie wszystkie są moimi własnymi przeżyciami, ale wszystkie są prawdziwe. 
Miłego czytania.

  • Oszukiwanie przez organizatorów konkursów.

Konkursy organizowane są zarówno przez wydawnictwa, jak i przez fundacje, szkoły a także osoby prywatne (i znane). Niestety w każdym przypadku zdarzają się oszustwa. Na czym polegają?
Mam tu na myśli konkursy w których nagrodą jest wydanie książki. Następuje ogłoszenie wyników, jesteś laureatem/ lub jednym z laureatów.
Wysyłasz swoje dane, zgody na wykorzystanie tekstu (oczywiście zrzekasz się wszelkich praw). Czasem nawet dostajesz umowę.
Jeszcze przez jakiś czas organizator konkursu jest z Tobą w kontakcie. A po jakimś czasie przestaje odpowiadać na wiadomości.
Odczekujesz jakiś czas ale wreszcie dopytujesz. Czasem na początku dostajesz jeszcze zdawkową odpowiedź że coś jest w toku lub coś się przedłuża. A później wielkie nic.
Piszesz kilka razy maila. Próbujesz przez Facebooka. Wreszcie przegrzebujesz internet, szukasz innych dróg kontaktu. Wreszcie okazuje się najczęściej że:
-konkursem zajmowała się osoba która już tu nie pracuje;
-konkursem zajmowała się osoba która jest na L4 i nie wiadomo kiedy wróci;
-jaki konkurs?
-sponsor się wycofał i nie wydamy książki;
-ale w czym problem? konkurs zamknięty, nie wydamy i już;
-nie umiem odpowiedzieć na pytanie czemu nikt nie raczył o tym pani poinformować.

To zdarza się zbyt często. I co z tego że regulamin? Ba, co z tego że umowa? Co z tego że prosisz o kontakt, że żyłeś nadzieją przez rok, że miałeś zamrożony tekst, że książka miała być wydana i Ty wywiązałeś się ze wszystkiego? Książki nie będzie. Jeszcze perfidnie Cię oleją, trochę zakpią, a przede wszystkim zrobią wielkie oczy że Ty o tym konkursie jeszcze pamiętasz i próbujesz dociec i walczyć o swoje. 
A najgorsze jest to że może Was to spotkać wszędzie- nawet w wydawnictwie które w nazwie ma słowo związane z prawem. Niezły psikus...
I jak walczyć o swoje? Jak się komuś wygadać żeby nie zostać źle zrozumianym, żeby inni wydawcy się nie bali że jesteś mściwy, kłótliwy? Co robić?

  • Oszukiwanie przez wydawnictwa
Na czym polega to oszukiwanie? Na wykorzystywaniu Twojego zaufania i zwodzeniu Cię. Choć oni oczywiście powiedzą że żadnego zwodzenia nie było. 
Na żerowaniu na Twojej skromności i proponowaniu bardzo złych warunków umowy wiedząc że właściwie nie masz wyjścia i że wmawiasz sobie że od czegoś musisz zacząć.

Wtedy na przykład może okazać się że jeśli na umowie nie ma napisanego zdania "Zobowiązujemy się wydać na pewno" to nagle przez przypadek drążąc temat możesz dowiedzieć się że książka która była kolejną z serii niby umówionej z wydawcą, ale "na gębę", która ma już wszystkie ilustracje i poprawiony przez Ciebie tekst dwa dni przed porodem (byle tylko się wyrobić i być na czysto ze wszystkim) po prostu się nie ukaże. 

I choćbyś próbował dochodzić się, błagać, płakać- to na nic. Na umowie nie ma i już i wydawca po prostu Cię oleje albo jeszcze z Ciebie zakpi w wiadomości. Po czym uda że wcześniejszego tytułu/ tytułów z Twoim nazwiskiem również u niego nigdy nie było i nie będzie ich promował i pokazywał, odetnie się od Ciebie bo ma już nowe, bardziej znane nazwiska w swoim portfolio. A Tobie pęka serce i cały zamysł Twojej serii właśnie legł w gruzach. 

Może okazać się też że dostaniesz już wydrukowaną i puszczoną do obiegu książkę swojego autorstwa i dopatrzysz się zmian w rymach lub składni swoich wierszy. Mimo że nikt tego z Tobą nie konsultował.

Jeśli jesteś ilustratorem, może spotkać Cię sytuacja że wydawnictwo każe zrobić Ci korektę (!) tekstu bo nikt nie ma na to czasu.

Albo zamówią u Ciebie ilustracje i Ty je zrobisz. Nagle w ostatniej chwili zaczną kręcić nosem że coś nie tak, że trzeba coś pozmieniać. Ty zmienisz. Znów będzie nie tak. Znów zmienisz. Nadal nie będzie grało. Wreszcie wydawnictwo miłosiernie zaproponuje Ci, że odkupi od Ciebie te ilustracje za połowę ceny bo wiadomo że Ty i tak z nimi nic nie zrobisz, a oni, choć ich i tak na 99% nie wykorzystają, to po prostu nie chcą zostawić Cię na lodzie. Ty się zgodzisz, bo co można zrobić innego? A po dwóch miesiącach zobaczysz w księgarni książkę z tymi ilustracjami. I nic nie będziesz mógł zrobić. Bo przecież zaakceptowałeś te warunki. I czy masz prawo uważać że Cię oszukali?

Najgorsze jest to że często poszkodowane osoby odpuszczają. Bo właśnie "sami się zgodzili", bo przecież tak jest w umowie, bo boją się odezwać, bo po pierwsze i tak niczego to nie zmieni a po drugie nie chcą zrazić do siebie innych wydawnictw. Czyli tak jak ja.

Nawet jeśli pomyślisz że odszukasz inne poszkodowane osoby w konkursie i napiszesz do nich to okaże się że one nie interesują się jego dalszymi losami albo właśnie prezentują podejście "i co ja mogę? co to zmieni?".
I tak się dzieje cały czas.

Jednak istnieją pośród tego wszystkiego wydawnictwa otwarte na nowe osoby i ciekawe pomysły. Wydawnictwa, które dbają o jakość książek i o dobry kontakt z autorami, takie które ich wspierają i służą dobrym słowem i radą. Z takimi mam także szczęście pracować obecnie lub najprawdopodobniej w niedalekiej przyszłości, dlatego nie pozwalam sobie na zwątpienie. Mam nadzieję że jeszcze długa droga przede mną i wiele mądrych i wartościowych książek napiszę. I przykre sytuacje podobne do tych opisanych przeze mnie wyżej nie będą zdarzać się często nie tylko mnie, ale i innym autorom i ilustratorom.

Podsumowując- wiem że w każdym zawodzie i branży zdarzają się podobne przypadki nieuczciwości. Mimo wszystko jednak ta wydaje mi się specyficzna- jest się trochę pod ostrzałem z różnych stron- wydawców, czytelników... 

Co robić? Walczyć o swoje? A jeśli walczyć- to w jaki sposób? Znacie podobne przypadki? A może jesteście tym zaskoczeni? Co byście zrobili na miejscu moim i innych autorów i ilustratorów których w ten sposób potraktowano?

Zapraszam do dyskusji.

Komentarze

  1. Ludzie muszą się dowiedzieć konkretnie co to za wydawnictwa a potem dać im umrzeć w wyniku selekcji naturalnej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie obawiam się że efekt byłby taki że mało kogo by to zainteresowało bo czytelników bardziej jednak obchodzą dobre książki niż losy autora więc rozeszłoby się to po kościach, a autor w środowisku wydawniczym byłby spalony :(

      Usuń
  2. Nie miałam pojęcia, że to tak może wyglądać! Bardzo się cieszę, że napisałaś ten wpis. Teraz będę wiedzieć, ile pracy nerwów, kosztuje wydanie "zwykłej" książeczki... To straszne, mam nadzieję, że będziesz miała (Ty, ale też i inni autorzy) jak najmniej takich sytuacji. I że przyjdzie dzień, że to o Twoje nazwisko w swoim portfolio będą biły się największe wydawnictwa 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Pracuję nad tym! ;)

      Usuń
  3. A no tak to już jest. Niestety pewnie nie tylko w Polsce. Oj było parę przygód w życiu. A to jakiś wygrany konkurs z którego tak naprawdę nic nie wynikło, że tak powiem, umarło zanim zaczęło żyć. Najczęściej po prostu otrzymywałem od wydawnictw zero odpowiedzi. Bo ich interesują bardziej znane nazwiska. Raz jeden raz, zaproszono mnie na rozmowę, było to hohoho dawno. Co się okazalo, chcieli jedynie za grosze kupić prawa i wydać pod innym nazwiskiem. Odpowiedzi typu "nie wydamy, nie jesteśmy zainteresowani, bo w tych czasach nikt wierszy nie czyta" też przeżyłem. Ogólnie pisać lubię, dla siebie. Wydanie przestało mnie dawno interesować bo do tego trzeba mieć czas i górę pieniędzy. Było takie wydawnictwo, tak wydamy, spiszemy umowę, ale najpierw zapłać 25 tyś zł. Bo przecież nie pracujemy za darmo. Co do Pani. Byle do przodu, na pewno osiągnie Pani sukces. A książki dla dzieci to bardzo bardzo piękna sprawa. Pozdrawiam i samych sukcesów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Właśnie takich niemiłych sytuacji związanych z konkursami miałam już tak wiele że wreszcie chyba miarka się przebrała. A co do wspomnianej przez Pana kwoty za wydanie książki... Musiał Pan trafić na jakieś wydawnictwo zajmujące się self-publishingiem lub dofinansowywaniem swoich książek, to najgorszy z możliwych tworów i takie też omijam z daleka. Bardzo dziękuję za miłe słowa i życzenia, ja także trzymam kciuki żeby wiersze z Pana szuflady znalazły kiedyś miejsce na kartach jakiejś pięknej książki =)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie lubię Kici Koci?

Krecik pokazuje skąd się biorą dzieci

Nareszcie są! Moje książeczki =) Seria Do Uszka Maluszka

Ważna życiowa lekcja- "Nie pójdę z nieznajomym"