Dlaczego nie lubię Kici Koci?

Odpowiedź na to pytanie nie będzie brzmiała "nie lubię i już". Mam ku temu powody, które zamierzam Wam przedstawić.
Chyba nie ma rodziców dzieci około dwuletnich, którzy nie słyszeliby o Kici Koci. Ja słyszałam od dawna, i już dawno zaopatrzyłam naszą biblioteczkę w tytuły, które moim zdaniem mogłyby być ciekawe. Wydawca zachwala, że "seria pomaga w odkrywaniu świata przez dzieci", "uczy, jak poruszać się w codziennym życiu", "jest wysoko oceniana przez rodziców i zalazła się na ZŁOTEJ LIŚCIE książek polecanych przez Fundację Cała Polska czyta dzieciom". Szczerze mówiąc, czytając ten opis, spodziewałam się czegoś zupełnie innego- ciekawych, pełnych humoru i przygód książek z bohaterką z krwi i kości... 
Sama jestem autorką książek dla dzieci. Ja także jestem narażona na krytykę, którą jestem gotowa przyjąć- a jeśli będzie ona konstruktywna i merytoryczna, tym lepiej dla mnie. I choć nie lubię krytykować innych, zamierzam napisać zupełnie szczerze, co sądzę o serii książek z Kicią Kocią, mając nadzieję, że jeśli kiedyś autorka trafi na ten wpis, nie obrazi się na mnie ;)
Są infantylne. Żeby być dobrze zrozumianą- tak, wiem, że jest to książka dedykowana małym dzieciom. Jednak seria o Lalo, Babo i Bincie, którą pokazałam TU, mimo że jest kierowana do jeszcze młodszych maluchów i jest uboga w treść i fabułę, nie sprawia wrażenia infantylnej. Występują tam wyrażenia dźwiękonaśladowcze i krótkie zdania, które rodzic może dowolnie rozbudować oraz dopowiedzieć dziecku coś więcej, lub opowiedzieć o ilustracjach, które są śliczne i bogate. 
"Kicia Kocia" teoretycznie snuje opowieść i w każdej książce stara się pokazać problematyczną lub nową dla dziecka sytuację, zaznajomić z nią i oswoić. Jednak sposób, w jaki to robi, jest dla mnie nie do przyjęcia. Krótkie i proste w odbiorze zdania są w porządku, jeśli każde z nich nie zaczyna się od "Kicia Kocia" albo wyjaśnienia, kto co powiedział. Mam wrażenie, że autorka sądzi, że dzieci w tej przebogatej fabule i bohaterach się nie połapią, stąd trzeba im przypominać co zdanie, kto co zrobił. Moje dziecko dziś skończyło dwa latka. Od dawna czytamy Kicię Kocię, choć książka określa przedział wiekowy jako 2-6 lat. Wojtuś jest już dość mocno rozczytany i książki łyka jedna po drugiej, więc może będę teraz niesprawiedliwa, ale nie wyobrażam sobie, żeby dziecko chociażby czteroletnie nadawało się jeszcze do sposobu pisania, którym raczy nas seria o "Kici Koci". Czasem mam wrażenie, że nawet moje dziecko jest już na to za stare. Spójrzcie na zdjęcie, na którym jest czerwony, strażacki hełm, i przeczytajcie sobie te kilka zdań- wtedy zrozumiecie, co mam na myśli. Dodam tylko, że na następnej stronie zdanie również zaczyna się od "Kicia Kocia"... A już koszmarem jest kartonówka "Kicia Kocia i Nunuś. Na nocniku". Pani Anito... Dzieci są mądrzejsze, niż nam się wydaje... Zaufajmy ich inteligencji. Ja osobiście nigdy nie odważyłabym się napisać książki, w której w każdym zdaniu powtarzam imiona bohaterów oraz czynności, które wykonują.
Męczą dorosłego. Uwielbiam książki. A książki dla dzieci po prostu kocham. Jednak gdy Wojtuś przynosi mi do czytania Kicię Kocię, zaczyna mną telepać. Sama kupiłam dziecku tę serię, więc sama jestem sobie winna- dlatego z pokorą czytam. Czytam i umieram z nudów albo denerwuję się na styl, jakim te książki są pisane, ewentualnie na sposób, w jaki autorka rozwiązuje "problemy" dotykające główną bohaterkę: w książce o strażaku Kicia Kocia jest rozczarowana, że sąsiad- strażak przychodzący do niej w odwiedziny nie wygląda jak strażak i ma zielone skarpetki, ucieka więc na drzewo, a gdy zostaje wezwana straż pożarna i Kicia Kocia podsłuchuje, że sąsiad jest naprawdę strażakiem, kategorycznie żąda, by to on ją z tego drzewa ściągnął; w książce o sprzątaniu Kicia Kocia- w sumie kilkulatka- boi się odkurzacza i tata daje jej słuchawki, żeby nie słyszała hałasu; w książce o zasypianiu Kicia Kocia nagle zaczyna bać się ciemności i potworów, z pomocą mamy sprawdza zakamarki pokoju, a na koniec stwierdza, że już się nie boi, bo ma zabawkę- policjanta, więc ją obroni; a książka o traktorze w zasadzie nie do końca wiem, o czym jest, ale na pewno nie o traktorze- Kicia Kocia trochę w nim siedzi, później zbiera jabłka a na koniec robi z kolegą traktor z kartonu. 
To jest lekcja i wskazówka także dla mnie jako osoby, która dla dzieci tworzy- książka musi być napisana tak, aby nie męczyć dorosłego. Bo to jednak on książkę dziecku czyta. Jeśli jej nie polubi, to i dziecko na tym ucierpi. Choć staram się z całych sił by tchnąć w Kicię Kocię trochę życia i nie dać po sobie poznać, że mnie ona męczy i denerwuje, na pewno nie czytam jej z taką pasją jak pozycje, które lubię i które mnie zachwycają.
Tym bardziej nie rozumiem noty Wydawcy na okładce, jakoby seria była wysoko oceniana przez rodziców. Wszyscy dorośli, którzy czytali "Kicię Kocię" mojemu dziecku, mieli serdecznie dosyć.
Ilustracje są nieładne. Wiem, że o gustach się nie dyskutuje, ale one naprawdę działają na mnie odrażająco. Pewnie to zamierzony efekt, by wyglądały jakby były namalowane niedbale, trochę dziecinnie, jednak sąsiad Jacek lub Pacek to jakiś koszmarek. No i na kilku ilustracjach autorka zapomniała domalować kotom wąsy.

Czy w takim razie bronię Wojtusiowi czytania "Kici Koci"?
Nie! Powiem więcej- w koszyku w księgarni mam już wrzucone dwa kolejne tytuły. Dlaczego? Bo moje dziecko Kicię Kocię lubi. Często po nią sięga. Sprawia mu przyjemność wspólne czytanie jej "przygód". 
Seria o "Kici Koci" nie zrobi dziecku krzywdy. Bardziej powiedziałabym, że niczego go nie nauczy i nie wniesie niczego do jego życia. Choć może się mylę? Właściwie każda książka może być pretekstem do ciekawej rozmowy z dzieckiem, o ile rodzic mądrze nią pokieruje i postara się wyciągnąć z treści, co tylko się da. Książki o Kici Koci są bezpieczne, nie poruszają żadnych ambitniejszych tematów i nie dotykają wielkich problemów, a te, których dotykają, rozwiązują w sposób błahy. Daleko im do surowych i bardzo życiowych tytułów skandynawskich ;) 
Pooglądajcie ilustracje, zerknijcie na treść. Jeśli to Wam odpowiada- bierzcie. Dzieciakom powinno się spodobać, a to chyba najważniejsze. 
Zaletą serii jest cena- książki można kupić po około 5 zł. za sztukę. Są poręczne, mają miękką okładkę- zawsze jeżdżą z nami na kilkudniowe wypady.
A Wy co sądzicie? Czepiam się? Mieliście do czynienia z tą serią? Jakie odnieśliście wrażenie?


















Komentarze

  1. Mój synek ma 20 miesięcy i bardzo lubi te książki. Tą o nocniku czytamy często, także tą "Kicia Kocia i Nunuś Co robisz?". Jestem pedagogiem i wiem,że takie rysunki są właśnie dobrze odbierane przez dzieci- duże, schematyczne,mała ilość szczegółów. Co do irytacji przy czytaniu- każda książka czytana po dziesięc razy dziennie jest dla mnie męcząca. Co zrobić -mózg lubi powtórzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem pedagogiem, nawet oligo, a dodatkowo mamą i autorką książeczek =) Napisałam, jak ja to widzę z perspektywy rodzica. Zamysł ilustracji oraz treści jest dobry, ale jak dla mnie wykonanie zawiodło. W każdym razie mój synek lubi Kicię ;)

      Usuń
  2. Nigdy nie mieliśmy tych książeczek, ale z opisu i tego co widzę na fotografii uważam, że to świetne książki dla dzieci, które mają np. ORM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, do powtarzania prostych wyrażeń idealne =)

      Usuń
  3. Zgadzam sie. Sa infantylne. Moja corka nie mogla zrozumiec dlaczego Kicia Kocia nigdy wczesniej nie byla w bibliotece.Jednakze Kicia Kocia jest super dla mojej czterolatki, bo polski jest jej drugim jezykiem i nie posluguje sie nim tak biegle. Ona juz dawno wyrosla z tego typu ksiazeczek po angielsku. Natomiast dwie twarde ksiazeczki z Nunusiem sa bardzo dobre dla mojego 2latka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz =) Faktycznie książeczki mogą sprawdzić się jako pomoc w utrwalaniu języka. Mój dwulatek czyta Kicię Kocię "dla starszych" i bardzo lubi, jednak ja jako rodzic mam chwilami dosyć ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Według mnie też są infantylne, ale moja córka je lubi i chyba taki język podoba się dzieciom. Niemniej mamy całą serię i chętnie czytamy, a telepie mną tylko gdy po przeczytaniu książeczki słyszę od razu "jeszcze raz", ale da się to szybko obejść sięgając po kolejną książeczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam sporo odcinków Kici Koci, czytałam o niej tyle dobrego, że kupiłam, mimo, że mój synek miał wtedy jakieś 3 miesiące. Teraz ma sześć. Czytam mu ją, ogląda ilustracje, są wyraziste dla takiego malucha. Ale seria jest...no infantylna. Te powtórzenia omijam. Bardzo mnie drażnią. Trochę żałuję, że takie są....jakby ucięte w połowie. Za każdym razem mam wrażenie, że kończą się nagle w połowie. Tematy obiecujące i nie wykorzystane w pełni. No i te imiona dorosłych faktycznie zbyt infantylnie podane. Dodam, że moja ulubioną postacią jest Pacek! I przez imię i przez te śmieszne podpuchnięte oczy. Zawsze trochę jak upalony albo zaspany haha :) Ale czy synek będzie lubił, to się okaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie same odczucia. Dlatego uważam, że to seria dla zupełnych maluchów do nauki prostych wyrażeń, bo większej głębi w niej nie dostrzegam. W wielu historiach potencjał został zmarnowany, jak chociażby w "Kici Koci na traktorze". Można było pokazać pracę w polu, albo jak traktor pomaga wyciągnąć auto z błota, albo... tysiące możliwości.
      Oczy Packa są dla mnie przerażające ;)
      Mój starszy synek ma dwa latka a młodszy 5 miesięcy. Starszy lubi Kicię. Dla młodszych czytelników w listopadzie światło dzienne ujrzy moja seria dla maluchów, będę informować o niej na blogu =)
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  6. Moja 4-miesięczna córka bardzo lubi oglądać/słuchać serii Kicia Kocia i Nunus, wiec moze po prostu książka powinna być przeznaczona dla młodszych dzieci? :-) wyobrażam sobie, że dla dwu-trzylatka to może być już zbyt infantylne i nudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria o Kici Koci i Nunusiu zdecydowanie powinna być dedykowana znacznie młodszym dzieciom =) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Właśnie trafiłam przypadkiem na Twojego bloga szukając informacji o książeczkach z Kicią Kocią. Słyszałam dobre opinie i kupiłam 4 książeczki na próbę. Teraz na nie czekam i zaczęłam się zastanawiać - ta książeczka "Kicia Kocia nie może zasnąć" - patrząc teraz na Twoje zdjęcie strony tej książeczki, tak sobie myślę, że może ta książeczka może wywołać jakieś strachy, obawy przed pójściem spać? Mój synek ma 20 miesięcy, nie boi się ciemności ani żadnych potworów. Tak teraz pomyślałam, że czytając mu o tym, mogę takie obawy niepotrzebnie wywołać? że mu się uruchomi wyobraźnia, że coś rzeczywiście złego może być w ciemności, mimo że do tej pory nie miał takich myśli. Jak ci się wydaje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło i cieszę się, że do mnie trafiłaś =)
      Mojemu synkowi czytałam tę część akurat gdy miał około 20 miesięcy i nie wywołała ona żadnych strachów, wręcz była przez jakiś czas wałkowana po kilka razy dziennie. Moja znajoma mówiła mi jednak, że u jej córki właśnie wywołała ona lęk, tak jak inne osoby pisały mi, że np. część o placu zabaw spowodowała, że dziecko zaczynało podłapywać złe zachowania Kici Koci. Ostatnio mojego synka (2 latka i 4 miesiące) zaniepokoiła część o sprzątaniu- ma teraz czas dużej wrażliwości i jeśli w treści jest napisane, że Kicia przestraszyła się odkurzacza, to on to bardzo przeżywa. Jednak nie zaczął się przez nią bać odkurzacza, raczej po prostu nie chce czytać tej części ;) Wiadomo że każde dziecko zareaguje inaczej, i to nie jest w całości wina Kici Koci- każda inna książka mogłaby wpłynąć na nie podobnie. My czytamy Kicię nadal; ja wciąż nie rozumiem aż takiego jej fenomenu, natomiast inni rodzice chwalą krótkie zdania i prostą fabułę jako pomoc do nauki mówienia- i do tego sprawdzi się świetnie ;)

      Usuń
  8. Pomijając męczący dorosłych powtarzalnym zwrotem "Kicia Kocia coś tam..." ;) chętnie czytam te książeczki moim dzieciom. Sądząc po uwadze, jaką obdarzają te treści, są idealnie dostosowane do percepcji kilkulatków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest ;) Ja też je czytam choć ich nie lubię. Co dziwne wiele książek dla maluchów opartych na podobnym schemacie jak Kicia Kocia nie męczy mnie aż tak... Samo to imię wywołuje we mnie ciarki ;) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. My dorośli zapominamy, że książki dla dzieci pisane są... "dla dzieci". Ja "Kici Koci" bym nie kupiła, bo wydawała mi się właśnie taka... zbyt infantylna! Dostałam w prezencie "Kicia Kocia w kosmosie" i pozytywnie się zaskoczyłam, bo mój mały ją uwielbia. I tak bywa, że kupuję dziecku książki rekomendowane przez pedagogów z ilustracjami uznanych grafików, a on i tak najbardziej lubi te z głupimi wierszykami i z kiepskimi wektorami z Shutterstocka :) Z kolei posiadana część Kici Koci bardzo mnie zaskoczyła, bo nie spodziewałam się takiej ciekawostki, jak w kosmosie robi się siusiu. Fajnie, że przygód Kici jest tyle, nie zamęczy się tak człowiek, czytając w kółko to samo, jak właśnie serię o Babo, Bincie i Lalo. Dla mnie infantylne wydaje się mówienie, że pupa robi "Pimperi, pimperi, pim" i powtórzenia, że "Babo chce! Tam! Daleko, daleko! Da! Da!" Ale co zrobić, gdy dziecko kocha serię o muzykalnej rodzince :D W końcu kupujemy książki dla dzieci nie dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda- i dlatego czytam synkom obie wspomniane serie. Jednak mnie nie razi język w Babo, Lalo i Bincie i te śmieszne wyrażenia dźwiękonaśladowcze, bo książki te przewidziane są dla zupełnych maluchów i dzięki powtórzeniom typu "Babo chce! Tam!" mogłam aktywnie czytać ten tytuł już z rocznymi synkami którzy mówili ze mną "Da! Da!" i "Tam!". Książki o Kici natomiast są teoretycznie przeznaczone dla dzieci 2-6 letnich. I mimo posiadanej mnogości tytułów, i tak czuję się zamęczona ;) Na szczęście starszy, trzyletni synek już od dawna rzadko kiedy sięga po Kicię, a młodszy, niespełna 1,5 roczny dopiero do niej dorasta.
      A o tym, że książki dla dzieci pisane są dla dzieci doskonale pamiętam i cenię- sama dla dzieci piszę i przede wszystkim w ich wrażliwość staram się trafić. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Hej. Moja córa (2,5 lat) też uwielbia tę serię. Mi osobiście też wydaje się całkiem fajna, ale masz rację - częste powtórzenia (głownie imienia bohaterki) mnie męczą, więc po prostu pomijam je często przy czytaniu. I wtedy jest od razu przyjemniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno ;) Ja akurat staram się nie pomijać niczego w książkach (mając nadzieję że dzieci jakimś cudem śledzą ze mną tekst i nauczą się w ten sposób czytać ;) ), chyba że występują tam słowa, których staram się nie używać, i zastępuję je innymi. Tak czy inaczej doceniam te książki- mimo że nie należą do moich ulubionych ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. A ten błąd ortograficzny w książeczce o strażaku jest okropny. Od razu zatrzymałam się na czytaniu, bo nie mogłam zrozumieć co mi tam nie pasuje. Ech.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w książeczkach o Kici, mimo małej objętości, można znaleźć sporo błędów i literówek =(

      Usuń
  12. "Wojtek przynosi do czytania", czyli Wojtek lubi, a właściwie lubił, bo to już tyle czasu minęło od wpisu. A skoro Wojtek lubi, to znaczy, że książeczki są ok. To dzieciom się ma podobać, nie dorosłym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież dokładnie to napisałam w ostatnim akapicie ;)
      "Czy w takim razie bronię Wojtusiowi czytania "Kici Koci"?
      Nie! Powiem więcej- w koszyku w księgarni mam już wrzucone dwa kolejne tytuły. Dlaczego? Bo moje dziecko Kicię Kocię lubi. Często po nią sięga. Sprawia mu przyjemność wspólne czytanie jej "przygód". "
      Oczywiście że ma się podobać dziecku, to jest najważniejsze- ale dobrze byłoby, gdyby podobało się także dorosłemu. Wojtuś obecnie ma 3,5 roku i od roku nie sięga już sam po Kicię Kocię. Czytamy ją razem z niespelna dwuletnim Krzysiem, wtedy Wojtuś czasem się przyłącza. Jest to dla mnie potwierdzenie spostrzeżeń że nota wydawcy dotycząca wieku odbiorców jest dość mocno przekłamana. Chyba że książki są dedykowane dzieciom z trudnościami bądź do nauki mówienia lub czytania- wtedy to inna sprawa ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Moja córka ma 6 lat, potrafi czytać i pisać, idzie rok wcześniej do szkoły. Czytamy razem bardzo dużo ale do Kici Koci nadal wraca. Szkoda, ze nie docianiasz potencjału tych książeczek, uważam ze są świetne! Szczególnie te poruszające dziecięce emocje, myśle ze dwulatek wielu rzeczy nie doświadczył lub jest zbyt mały na zrozumienie tego co się z nim dzieje. My często czytając wieczorem Kicie Kocie zaczynamy naprawdę głębokie rozmowy o emocjach, o złości, strachu czy smutku.
    Mysle, ze za bardzo skupilas się na budowie zdań (które moim zdaniem maja być najprostsze z możliwych bo nie o bogate słownictwo w niej chodzi, od tego mamy inne książki) a za mało na treści. I np. w książeczce o strażaku kicia kocia jest zaskoczona, ze strażak ubiera się na co dzień normalnie. To nie jest tak, ze dzieci tego nie wiedzą, one nie są głupie ale jednocześnie jest to dla nich zaskakujące. Widzę ile emocji w mojej córce wzbudza spotkanie pan z przedszkola poza przedszkolem �� Ona wie, ze to tylko ich praca ale jednocześnie kiedy je widzi w innym miejscu coś jej się nie zgadza. Myśle wiec, ze dobór tematów również jest przemyślany tylko dla dorosłych na pierwszy rzut oka nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz =) Nie wiem czemu uznałaś że nie doceniam Kici Koci- ja jej po prostu nie lubię ;) Mimo to czytałam starszemu synkowi (teraz ma 3,5 roku i po prostu sam z siebie nie wraca już do tych książek od mniej więcej roku) i teraz czytam młodszemu, prawie dwuletniemu. Wiem i rozumiem jaki był zamysł części o Kici Koci i strażaku- nie podoba mi się po prostu wykonanie. Akurat to że się dziwi że pan Jacek nie wygląda jak strażak jest w porządku, ale gdy później rozkazującym tonem nakazuje, by to właśnie on ją ratował, skoro naprawdę jest strażakiem- już mnie nie przekonuje ;) Denerwują mnie natarczywe powtórzenia i niektóre zwroty- jednak wielokrotnie podkreślałam w tekście, że mówię tu tylko o mnie jako osobie dorosłej i autorce książek dla dzieci. Potencjału tym książkom nie można odmówić skoro cieszą się popularnością i sympatią wielu dzieci (i ich rodziców) ;) Jeśli tylko dobrze spełniają swoje zadanie- wszystko jest w porządku. Ja po prostu do rozmowy o emocjach używam innych książek, te o Kici są dla mnie jednak trochę infantylne. Albo inaczej- być może wystarczające dla dwulatka. Ale dla starszaka już nie. Ale to oczywiście tylko moje odczucia.
      Pozdrawiam serdecznie! =)

      Usuń
  14. O. Czyli nie tylko mnie się kicia kocia nie podoba. Wielokrotnie słyszałam/czytałam peany na jej czesc, wiec gdy kiedyś będąc w lidlu zobaczyłan faks stertę - uznalam, że to przeznaczenie.
    Ale kurcze... poogladalan potem na spokojnie..no i brzydkie to. Srrasznie. Rysunki a'la dziecinne tez moga być ładne. Te są jednak po prostu brzydkie. Nieestetyczne, usmiechy jakby kto bohaterom niektorym twarze zyletka przejechal.
    Tu nie chodzi o rysunki idealne i ach och, ale żeby były ładne. Na te ledwo mogę patrzec. Na szczęście kupiłam tylko jedna (o placu zabaw) i więcej dobrowolnie nie zamierzam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz =)
      Tak, mnie też zdarza się dość często że nie rozumiem zachwytów nad jakimś tytułem/ serią. Na szczęście wybór na rynku jest ogromny (i z miesiąca na miesiąc przybywa!). Ja również dokładam do tego maleńką cegiełkę =)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Krecik pokazuje skąd się biorą dzieci

Nareszcie są! Moje książeczki =) Seria Do Uszka Maluszka

Ważna życiowa lekcja- "Nie pójdę z nieznajomym"