Warszawskie Targi Książki i jak nie umrzeć z nudów przy dwójce maluchów ;)
Dziś doszło do tego, że podarowałam sobie chwilę relaksu, stojąc przy zlewie i słuchając szumu wody podczas zmywania naczyń. Kilka minut wcześniej Wojtuś rozsypał piasek kinetyczny na podłogę więc miałam prawie jak na plaży. Wiem, że to, co piszę zrozumieją przede wszystkim mamy, ale postarajcie się wczuć w moją sytuację ;)
W każdym razie nie rozpisuję się zbyt mocno bo zaraz okaże się, że któryś z chłopców znów się obudzi i po raz kolejny nie napiszę nic o Warszawskich Targach Książki! A było tak:
21 maja z samego rana zapakowaliśmy się całą czwórką (bo jestem matką Polką karmiącą) do samochodu i ruszyliśmy na podbój Warszawy, zaliczając po drodze z siedem postojów na kawę, pieluchy, kawę, karmienie, kawę, "daleko jeszcze?", kawę... Gdy dojechaliśmy na miejsce, udałam się do biura po swoją przepustkę i z dwoma wózkami przecisnęliśmy się na stoisko Wydawnictwa TADAM. Byłam przed czasem, więc korzystając z okazji, że obok znajdowało się stoisko Wydawnictwa Literatura, zrobiłam sobie zdjęcie z panią profesor Joanną Papuzińską i zdobyłam autograf dla synków do świeżo zakupionej książki, tak samo zresztą później sprawa się miała z panem Pawłem Beręsewiczem. Zamieniłam też kilka słów z panią Agatą Matraś, która wykonała ilustracje do mojej kolejnej książki (o nieznanej mi w chwili obecnej przyszłości). O 13:00 usiadłam przy stoliku jako autorka "Podróży do wnętrza ucha" i nie ukrywam, że trochę mnie ta sytuacja onieśmielała ;) Podpisałam kilka książek dzieciom... i w sumie to by było na tyle. Niepotrzebnie tak się krępowałam, godzina minęła szybko i już było po wszystkim. Później okazało się, że na moje spotkanie autorskie nie zdążyły dwie koleżanki, jedna z Warszawy a druga z Częstochowy (!!!). Bardzo żałuję, bo trochę zagęściłyby tłum ;) Choć i tak byłam zaskoczona ilością osób, które do mnie przyszły.
Moje maluchy dzielnie wytrzymały do 14:00, mąż był nie mniej dzielny ;) Ale gdy tylko opuściłam stoisko Wydawnictwa TADAM zaczęła się aria... Tłum na Targach był nieustępliwy, zanim z dwoma wózkami (w tym z jednym, z którego wydobywał się niemożliwy wręcz do opisania wrzask) udało nam się przecisnąć do wyjścia obok bufetu, oboje z mężem byliśmy ledwo żywi. Szybkie jedzonko i z powrotem do domu... Trochę żałowałam, że wybrałam się na te Targi i ciągnęłam za sobą maluchy taki kawał drogi... Jednak czas leczy rany i teraz, gdy siedzę w łóżku i piszę te słowa, już nie żałuję ;) Traktuję to jako ciekawe i zapewne potrzebne doświadczenie w moim życiu.
I to by było na tyle ;)
Posiadam kilka zdjęć z tego wydarzenia. Zapraszam do obejrzenia.
A Wy co sądzicie o spotkaniach autorskich na Targach Książki? Czy gdyby odbywały się gdzieś niedaleko Waszego miejsca zamieszkania przyszlibyście spotkać się z nieznaną nikomu Izabelą Michtą? ;)
Ja bym przyszedł :*
OdpowiedzUsuńNo ja myślę ;)
UsuńJaką nie znaną? Jaką nie znaną? Toć to moja ulubiona pisarka ❤️ Pewnie że bym przyszła! I mam nadzieję że spotkamy się w Krakowie 😀
OdpowiedzUsuńPisarka <3 Ty to umiesz podnieść na duchu! ;) No w Krakowie spotkać się musimy koniecznie, bo teraz w niedzielę na premierę w Warszawie nie dotrę =(
UsuńJa będę w niedzielę, planuję przynajmniej 🙂 Rezerwuj zatem Kraków i do spotkania!
Usuń