Targi Książki w Krakowie


W sobotę po raz drugi zawitałam wraz z rodziną na Targi Książki. Do Krakowa mamy względnie blisko, jednak warunki atmosferyczne oraz korki kolejny raz pokrzyżowały nam plany i do Hali weszliśmy dopiero po 11. Co tam się działo! Wszędzie kolejki, tłumy ludzi, ścisk, gniewne spojrzenia... Wszyscy mieli dość i ludziom puszczały nerwy. Z racji że jesteśmy rodziną z dwójką maluszków- dwuletnim i 7-miesięcznym, nie było nam łatwo. Zabraliśmy tylko jeden wózek oraz chustę, żeby jakoś sobie radzić, jednak mimo że nasze dzieci należą do tych całkiem spokojnych i wesołych, wielu ludziom przeszkadzało, że zabraliśmy je na to wydarzenie. Spotkaliśmy się z niemiłymi uwagami na temat wózka oraz stwierdzeniami, że takie małe dzieci powinny zostać w domu. Czy Wy sądzicie podobnie?


Inaczej sprawa się miała na stoiskach- tam maluchy witane były z uśmiechem, wydawnictwa  w wielu przypadkach zadbały o jakiś kącik i atrakcje... Mój Wojtuś był wszystkim bardzo zainteresowany, jednak pod koniec miał już naprawdę dosyć. Za to zmęczony wlepianiem wzroku w lampy i wystawy Krzyś zasnął mi na rękach, i w niedługim czasie moje ręce odmówiły mi posłuszeństwa obciążone prawie 11-kilogramowym niemowlakiem... Obeszliśmy dwie hale tak szybko, jak tylko się dało w tym tłoku, i wróciliśmy do domu niesamowicie umęczeni i z wrażeniem, że to jednak nie było miejsce przystosowane do wizyty z dziećmi.


Czy udało nam się coś upolować? Niewiele. Najdłużej spędziliśmy na stoisku Wydawnictwa Debit, gdzie pani Elżbieta Wasiuczyńska i pani Agnieszka Frączek podpisywały swoją książkę, i zamieniliśmy z nimi kilka miłych słów. Odwiedziliśmy też Klaudynę z bloga Kreatywa na stoisku Papierowego Księżyca (pozdrawiam serdecznie!) oraz odetchnęliśmy przez chwilę w kąciku dla dzieci przygotowanym przez CzuCzu, gdzie Wojtuś rozłożył się na podłodze i układał puzzle a my pogawędziliśmy z paniami, które zapakowały nam tyle gadżetów i dodatków do zamówienia z grą, że głowa mała. Dziękujemy!
Bardzo, ale to bardzo ucieszyło mnie spotkanie z Karoliną z bloga W naszej bajce... To ona zauważyła mnie i moich chłopaków i podeszła z nami porozmawiać. Miałyśmy okazję już wiele razy gawędzić ze sobą wirtualnie, dlatego tym bardziej miło mi było, że mogłam wreszcie poznać ją osobiście. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Wielu osób nie udało mi się spotkać, niestety w tym tłumie było to do przewidzenia. Mam nadzieję, że to nadrobimy. Jeszcze nie wiem kiedy, ale cel jest ;)


A na koniec przyznam Wam się, że jestem gapa. Gdy stałam z Krzysiem przy toalecie czekając na męża i Wojtusia, przeszła obok nas pani, do której mój maluch posłał swój najszerszy i najbardziej rozbrajający dwuzębny uśmiech świata. Pani przystanęła, odpowiedziała uśmiechem i poszła dalej, a w mojej głowie zaczęły kotłować się myśli, że skądś ją znam. Gdy już zniknęła mi z oczu uświadomiłam sobie, że prawie na pewno była to pani Ewa Nowak... Niech żyje bystrość.


A oto nasze zdobycze:


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego nie lubię Kici Koci?

Krecik pokazuje skąd się biorą dzieci

Nareszcie są! Moje książeczki =) Seria Do Uszka Maluszka

Ważna życiowa lekcja- "Nie pójdę z nieznajomym"